 |
Klan FortunaeFilii Los nam sprzyja!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Methlev
Dołączył: 30 Wrz 2006
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ...z klifów Elmore...
|
Wysłany: Pon 3:56, 02 Paź 2006 Temat postu: Późną nocą... |
|
|
Nie wiedział, dlaczego, lecz dziś wyjątkowo szedł do „domu" zupełnie inną drogą. Zmęczony całodzienną walką, przygarbiony lekko, z włosami rozpuszczonymi niechlujnie, bo i na cóż spinać, konia za uzdę prowadząc, minął wzgórze, most i do rozstajów doszedł. Towarzyszył im księżyc, co chwile wyłaniający się leniwie zza chmur i wszechobecne huczenie sowy, której mimo wytężania wzroku nie był w stanie dojrzeć wśród konarów drzew stanowiących pierwszą ścianę lasu rozpościerającego się po jego lewej stronie. Do tej pory nie zwracał uwagi nato, jak i którędy idzie. Drogę znał tak dobrze, że z zamkniętymi oczami i umysłem najczarniejszą magią zaćmionym, trafiłby do „domu" zawsze.
Dzisiejsza noc nie była jednak taka jak zawsze...
Dzisiejsza noc była inna...
Spojrzał przed siebie... Gdzieś tam...nowy dom bliskich mu osób stoi. Modok, zielona góra szczerząca kły, przy każdej okazji...i Celphie... Kapłanka, której niewielka, krucha postura, skrywa w sobie zadziornego, silnego ducha... I Ona już niemal zadomowiona...
Wziął głębszy oddech, wyprostował się, po czym zarzuciwszy na siebie mocniej płaszcz, przed kąsającym chłodem nocy chroniący, szepnął coś do obładowanego tobołami konia, którego nigdy nie dosiadał. Zwierzę, którego nazwać rumakiem byłoby bluźnierstwem wobec wszystkich ogierów świata, zarżał lekko i uginając się pod ciężarem lat chyba bardziej, niż tobołów, skręcił sam w znaną drogę.
Człowiek zaś, nieśmiało ruszył prosto. Chłodny blask księżyca oświetlał lekko twarz wędrowca, którego przymrużone mimo mroku oczy, świadczyły o ciężarze myśli kotłujących się w głowie. Po kilku, może kilkunastu minutach drogi, zauważył w oddali coś jak nikły płomień.
- Blisko… – szepnął.
Wolnym krokiem zbliżył się w końcu do karczmy.
Latarnia wisząca u otwartej szeroko bramy, migotała zapraszająco ciepłym światłem, rozświetlając podwórze i front otoczonego niewysokim murem, budynku.
-Gościnni… – szepnął znów – choć i ochrona jest…
Sunąc palcami po szorstkiej powierzchni muru, podszedł kilka kroków i stanął dokładnie pośrodku wejścia. Ze środka dobiegało kilka głosów, w oknach zaś majaczyły cienie poruszających się wewnątrz postaci. Ktoś chyba stłukł coś, po odgłosie sądzić można, że kufel gliniany, z siłą chyba rzucony o ścianę, czy może podłogę, jednakże pośród śmiechu i niewieściego szczebiotu.
-Pewnie nic złego… – znów szepnął do siebie i z niejakim wahaniem, zrobił krok w głąb podwórza. Właśnie ogarniał budynek wzrokiem, gdy jego uwagę przykuło jedno z okien. Na piętrze, w którejś z komnat zgasło właśnie światło, pewnie świeca lub lampka oliwna postawiona na parapecie. Ten zaś, kto światło gasił musiał zauważyć postać stojącą przed karczmą w świetle latarni. Wędrowiec nie był w stanie odróżnić czy mąż to był, czy niewiasta, widział jednak wyraźnie cień, który z pewnością przyglądał mu się jakiś czas, by po chwili zniknąć w komnacie, zapewne udając się na spoczynek.
Podróżny spojrzał znów na uchylone drzwi karczmy i westchnął ciężko, znów zamyślając się nad czymś. Pokręcił głową i poprawiając płaszcz, przykucnął i otwartą dłoń przyłożył do ziemi. Zebrał jej nieco w garść i patrzał jak wolno, przesypuje się przez palce, tworząc niewielką mgiełkę kurzu, rozmywającą promienie światła dobiegające z budynku.
Mężczyzna wstał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Może kiedy indziej… – wyszeptał, jakby w stronę okna, w którym przed chwilą kogoś widział, po czym, westchnąwszy głęboko, odwrócił się i opuścił obejście karczmy.
Wolnym krokiem, nieco przygarbiony, mając za towarzysza tylko oświetlający, co chwilę twarz, blask księżyca, i niepokojące huczenie sowy, której mimo wytężania wzroku nie był w stanie dojrzeć…wracał do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Mazrim
Tropiciel
Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Oren koło Gdyni
|
Wysłany: Pon 9:33, 02 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Wysoka sylwetka oderwala sie od sciany karczmy. Podmuch wiatru rozchylil poly ciemnego plaszcza odslaniajac wzmacniana srebrnymi cwiekami skorznie. Czarne niczym wegiel oko skupilo sie na przybyszu i odprowadzilo go spojrzeniem az do sciany lasu. Swiatlo ksiezyca odbilo sie od metalowej piersiowki, ktora szybko powedrowala do ust by zniknac w polach plaszcza. Mazrim naciagnal mocniej kaptur na glowe, sciagnal luk z plecow i ruszyl tropem mezczyzny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Damrat
Rzezimieszek
Dołączył: 06 Cze 2006
Posty: 513
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:02, 02 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Mezczyzna nieco chwiejnym krokiem wszedl do sypialni na pietrze karczmy, po czym skierowal sie swe kroki do okna, przy ktorym stala powoli gasnaca swieca. Z lekkim grymasem bolu Rzezimieszek uchwycil palcami palacy sie niklym ogniem knot, sprawiajac, ze w pomieszczeniu zapadl mrok.
Pelnia - pomyslal Rzezimieszek obserwujac ksiezyc przez okno, po czym przeniosl swe spojrzenie na podworze, po ktorym blakala sie nieznajoma postac.
Mezczyzna zmruzyl lekko oczy, starajac sie dostrzec rysy twarzy przybysza, jednak nadaremnie. Rozejrzal sie wiec szybko po podworzu by wkoncu odnalezc stojaca pod murem wysoka sylwetke, ktora juz bacznie obserwowala nowoprzybylego. Twarz mezczyzny wykrzywila sie w szerokim wilczym usmiechu. Nieco uspokojony odwrocil sie od okna i polozyl na pobliskim lozu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Kadarr
Dołączył: 30 Wrz 2006
Posty: 272
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:52, 02 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Wewnątrz karczmy przed oknem siedział na krześle pochylony do tyłu Ork. Z okna bił na niego strumień blasku Księżyca, założył nogi na parapet i podniósł z podłogi kubek gorącego naparu wpatrując sie w Księżyc.
-Kogo tam daibli niosą -Powiedział pod nosem.
-Zobaczymy czego chce -Odstawił kubek i udał że śpi oczekując gościa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Modok
Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ogien Paagrio
|
Wysłany: Pon 19:20, 09 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Niedaleko kuzni siedzial ork mechanicznie przejerzdzajac dlonia po ostrzu swego miecza ktory spoczywal mu obecnie na kolanach. Nagle wyczul cos nowego...nowego lecz znajomego bardzo...cos czego nie spodziewal sie poczuc w okolicach karczmy Fortuny....nie...raczej kogos...kogos kto na swych barkach niosl wspaniala zapomniena przeszlosc jak i nadzieje na rownie wspaniala przyszlosc. Uruk zamyslil sie a obrazy z przeszlosci mignely mu przed oczami. Energicznie potrzasnol lbem i spojrzal w ksiezyc jakby czekajac. Wyczul iz zapach coraz slabiej unosi sie w powietrzu tak jakby przybysz oddalal sie. Ork opuscil wzrok i westchnol cicho.
- Modok sadzic do nastepnego razu... - mruknol cicho i wrocil do czyszczenia miecza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|